Zapomniałam dodać, że w piecu kuchennym takim kaflowym z płytami, duchówką itp. paliłam od małego, bo jak zostawialiśmy sami często zdarzało nam się zapomnieć o podłożeniu i nam wygasło. A Babcia jak wracała to wścieka miała, jak było wygaszone. Więc nauczyłam się rozpalać. Rąbałam też drewno, choć mnie goniono od tego, twierdząc, że to nie dla dziewczynek. Potem na obozach często bywało, że jako jedyna umiałam posługiwać się siekierą. Do dziś mi się przydaje, bo co prawda w kominku, ale palę drewnem i kupuje w większych kawałkach, bo lepsze, a tańsze. |