No to jestem w przerwie między turnusami Jeszcze goście mojej siostry na kawę wpadli i do niedzieli czas na zmianę pościeli, bo potem drudzy goście siostry, nasza wspólna siostrzenica oraz mam nadzieję, nasza Matka-Założycielka: Iwonka. To tyle z gości zapowiedzianych, niezapowiedziani też są mile widziani, bo będąc nadal w szoku po tym, co zrobiła Beatka, dochodzę do wniosku że taki gość robotny to jest czyste zloto
Beatka ma ogień w rekach, „na szczęście” ma też chory kręgosłup i tylko dzięki temu odjechała w miarę zdrowa, choć niekoniecznie wypoczęta.
Pierwszego dnia pobytu na szczęście była niedziela i spotkanie forumowe, więc Beatka mogła poczuć się na urlopie, ale już następnego dnia rano zakasała rękawy i w jeden dzień zniwelowałyśmy budowane dwa lata zasieki. Całe szczęście, ze to te, które wiosną już częściowo ruszyłam, bo tylko dzięki temu nie leżymy jeszcze na oiomie z kręgosłupami wygiętymi w pałąk Kolejnego dnia dokończyłyśmy dzieła zniszczenia, ale na szczęście się rozpadało…myślałam, ze to zniechęci Beatkę, ale niekoniecznie… ja poszłam do roboty i usypiać dzieci, a jak wróciłam to poraził mnie blask bijący od wyszorowanej kuchni…chciałam się schronić w przytulnej zapuszczonej spiżarni a tam kolejny wstrząs….czysto…czysto tak, jak Fischerowie nie mieli – ani potknąć się o co, ani żadnych nowych form życia ani eksplodujących słoików z przetworami…nie mój dom normalnie. Gwoździem do trumny był szybki rzut oka na lodówkę i stwierdzenie, że bezpowrotnie zginął mój chrzan przechowywany od Wielkiej Nocy oraz jogurty z zeszłoroczną datą ważności
A do tego wszystkiego na kuchni ugotowane gołąbki…nie było rady, trzeba było szybko przeciwdziałać autodestrukcji naszego gościa, więc naprędce wymyśliłam wyprawę do Ewy-Zamii, u której w starym i nowym domu spedziłyśmy świetne przedpołudnie:
a trzeba było i popołudnie, bo po powrocie za dużo wolnego czasu zostało i tknęło nas skrobnąć kamień za stajnią zobaczyć dokąd prowadzi. Kamień za stajnią wyjściowo był jeden a dalej była gęsta murawa:
A potem wkroczyła ekipa fachowców, czyli ja w charakterze studenta na praktykach odkopująca kolejne kamienie i Beatka w charakterze szefa ekspedycji, skrobiąca szpachelką kamienie do czystości. W sumie zdjęłyśmy darń – apropos ktoś trawy z rolki nie potrzebuje, bo mam własnoręcznie pozyskaną, o taką:
i oczyściłyśmy do żywego kamienia i ziemi jakieś 10 metrów kwadratowych. Zdjętą darń ułożyłyśmy do góry nogami na oczyszczonej ziemi, robiąc nowatorski kompostownik – teraz zasypię to resztą ziemi i do wiosny będzie kompost jak marzenie
Kolejne etapy robót wyglądały tak:
A efekt końcowy tak:
Jeszcze sporo pracy przede mną, ale dzięki Beacie dostałam kopa do działania oraz nieocenioną pomoc fizyczną. kop do działania jest wielki, bo już dziś nie bacząc na święto, cichaczem sobie z boku dalej zasieki podkopałam.
A tak w ogóle to zostały jeszcze dwa zasiekowe miejsca…kto ma teraz urlop i jest chętny do roboty?
|